Świąteczny czas

Święta. Osobiście bardzo lubię ten czas. Magia lampek choinkowych, przygotowań, w które może włączyć się cała rodzina, snucia planów, picia ciepłego kakao z dziećmi i czytania "Dziadka do ocherzów" pod okryciem ciepłego mięciutkiego kocyka. Zdobienie pierniczków, strojenie domu, choinki, wybieranie kreacji na Wigilijny wieczór. Wszystko to sprawia mi przeogromną radość. Niestety coraz częściej słyszy się narzekanie, typu: "nie czuję tych świąt", "nie mam ochoty na te święta", "jak pomyślę o tych zakupach to mi się odechciewa...".

Ludzie. Co się dzieje? Dlaczego tak piękny czas w roku zmienia się w uciążliwą rutynę?

Prezenty. Ja kupuję/ zbieram je przez cały rok. Kiedy coś mi wpada w oko/ kiedy jest na coś mega okazja - kupuję i chowam do pudła PREZENTY. Korzystam z nich potem na różne okazje, cały czas uzupełniając. Staram się, aby moje pudło nigdy nie było puste, bo gdy wyskakuje mi nagła okazja, a ja nie mam ani planu ani czasu na "zakupy", poi prostu coś wyciągam i jest. Dokonując zakupu jakichś skarbów do pudła prezentowego zawsze mam na uwadze wiek dzieci w rodzinie/ u znajomych, ewentualnie zainteresowania, lub po prostu staram się wyszukiwać rzeczy nietypowe. W temacie stricte świątecznych prezentów mam jeszcze jedną złotą zasadę - nie robimy sobie drogich/ wymyślnych prezentów. To nie o to chodzi. Dla mnie prezent świąteczny to albo coś przydatnego, co wiem, że ktoś chciałby otrzymać, a szkoda mu na to pieniędzy, ale tu w ładnej/ wyjątkowej wersji, np. wałek do ciasta czy foremka do pieczenia, ale nie zwykła z bazarku, ale np. wałek grawerowany Mood For Food. Inna opcja to prezent oryginalny, najlepiej ręcznie robiony, klimatyczny. Na przykład jesienią kiedy zbieram lawendę planuję już wykonanie pachnących woreczków do szafy, lawendowej soli do kąpieli itp. Prezentem mogą być nawet pięknie ozdobione i zapakowane własnoręcznie upieczone pierniki. Jeśli nie umiemy nic takiego przyrządzić to rozejrzyjmy się za klimatyczną opcją, a więc np. fajne skarpetki z reniferami przewiązane czerwoną wstążką czy ręcznie malowaną szklaną bombką. Przykładów można by mnożyć, gdyż rękodzieło czy tzw. "hand made" jest coraz bardziej popularne i jeśli tylko chcemy mamy na prawdę ogromne pole do popisu.

Gotowanie. Oczywiście jestem świadoma, że nie każdemu sprawia ono przyjemność, ale po pierwsze - nie musimy zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Są rzeczy, które można przygotować wcześniej i zamrozić (np. zrazy, farsz do krokietów, bigos), można zamarynować śledzie. Po drugie, nie planujmy nietypowych, skomplikowanych czy wykwintnych dań, bo nie wiemy czy się udadzą, a których przygotowanie zajmie nam bardzo dużo czasu. Po trzecie, umówmy się z rodziną, kto- co przyrządza. Jeżeli każdy przyjdzie z jedna potrawą lista rzeczy "to cook" naprawdę zmaleje. Po czwarte, "kolędujmy". Ja pod tym pojęciem rozumiem odwiedzanie bliskich, przez co także zmniejsza się potrzeba świątecznych przygotowań w domu. I po piąte - nie wariujmy! Zróbmy sobie listę rzeczy do zrobienia i kupienia (nie polecam zakupów weekendowych, jeśli jest możliwość najlepiej udać się na nie w tygodniu).

Tak wygląda moje pojmowanie przygotowań do świąt. Dodam, że aby je "poczuć" :) od tygodnia mamy już udekorowany dom. Migawki poniżej. Wy też kochani cieszcie się magią tych Świąt. Poczujcie ich klimat i czar. Przymknijcie oko na to, co nie wyszło lub czego nie zdążyliście zrobić, a doceńcie chwilę i cieszcie się nią aż ko kolejnego roku. Wesołych Świąt.

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz